Styczeń był dla mnie naprawdę trudnym okresem. Choć wydawać by się mogło, że pierwszy miesiąc roku powinien być początkiem czegoś wyjątkowego, dla mnie był ciężką harówką. Co zatem działo się u mnie w styczniu?
Dużo, ale monotonnie. Jednym z moich postanowień noworocznych był powrót na bloga. Nadal trzymam się tego planu. Chcę jednak, aby wpisy wnosiły coś wartościowego. Jedyne co mogłam wnieść w ostatnim miesiącu na Woman's World to tony narzekania. Każdy mój dzień wyglądał tak samo - pobudka, poranne szykowanie w biegu, wyjście z domu po 8 rano i powrót w okolicy 19, obiad, szybki prysznic, nauka do sesji i o 24 zasypiałam jak niemowlę. Łączenie studiów i pracy wyssało ze mnie ostatnie pokłady motywacji i siły. Na szczęście został mi tylko jeden egzamin i będę miała teraz zdecydowanie więcej czasu. Wraz z przyjściem lutego wracam do ich realizacji. Jak Wam idzie osiąganie wykreślanie kolejnych pozycji z noworocznej listy?
Styczeń nie przyniósł mi zbyt wielu odkryć, którymi mogłabym się z Wami podzielić. Nie będę Was przecież męczyć nowinkami z prawniczego świata ;) A niestety tylko na takie miałam czas. Obiecuję, że podsumowanie lutego będzie bogatsze w perełki. Obecnie odpoczywam w rodzinnej miejscowości, więc będę miała chwilę, aby nadrobić zaległości. Tymczasem ....
Czy u Was również zima w pełni?